menu
o szkole
szukaj
statystyki odwiedzin
Ogółem:
4828868
Dzisiaj:
97
Wczoraj:
427
W tym miesiącu:
11979
W poprzednim miesiącu:
11159
polecamy
aktualności
Sportowej drogi ciąg dalszy…
19.09.201411949
Przez kilka lat był podporą drużyny piłki ręcznej UKS Świt Adecco Szaflary. Jego talent został dostrzeżony, co zaowocowało powołaniem w 2011 roku do kadry młodzików województwa małopolskiego. Po ukończeniu naszego gimnazjum zdecydował się skoczyć na głęboką wodę i kontynuować sportową drogę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku. Jakie będą jego dalsze losy?
Wojtek Hajnos - tegoroczny absolwent naszego Gimnazjum, wieloletni zawodnik UKS Świt Adecco Szaflary, wychowanek pana Kazimierza Dygonia. Spotykamy się w Parku Reagana przy wejściu na plażę, by porozmawiać.
- Jak to się stało, że jesteś w Gdańsku, tak daleko od domu?
- Sam nie mogę w to jeszcze uwierzyć (śmiech)… Tak naprawdę to od początku nauki w klasie trzeciej gimnazjum marzyłem, żeby grać w piłkę ręczną w Szkole Mistrzostwa Sportowego (SMS) w Gdańsku. Słyszałem o niej bardzo dużo pozytywnych słów. Kolega, który był już tam od roku, powiedział mi, że bardzo mu się tutaj podoba, a po jej ukończeniu można wybić się gdzieś dalej i grać w dobrym pierwszoligowym zespole. Dlatego przyjazd do SMS w Gdańsku stał się dla mnie marzeniem.
- Co na to twoi rodzice, trener?
- Gdy poinformowałem rodziców, że tam chciałbym dalej się rozwijać, było to dla nich w ogóle nie do przyjęcia. Chyba naprawdę nie uwierzyli w to, co mówię. Lecz w domu był to coraz częstszy temat rozmów, aż w końcu powiedziałem, że wybieram się na testy do SMS. Myślę, że chyba tym swoim nękaniem i ciągłym mówieniem o swoich sportowych marzeniach przekonałem ich, aby puścili mnie na testy do Gdańska. Następnym punktem była rozmowa z moim trenerem Kazimierzem Dygoniem. Tak naprawdę bałem się podejść i powiedzieć mu, że wybieram się do SMS-u na testy. Kompletnie nie wiem, dlaczego balem się z nim o tym porozmawiać. Może to dlatego, że jest to drugi koniec Polski? Gdy już jednak poinformowałem o tym trenera, od razu usłyszałem od niego słowa wsparcia. A gdy powiedział mi, że pojedzie ze mną do Gdańska na testy, to byłem naprawdę szczęśliwy, że będzie tam ze mną. Jest to niesamowity człowiek. Podziwiałem go, podziwiam i będę podziwiał! Nigdy nikomu nie odmówił pomocy. Zawsze był z nami w ciężkich i dobrych chwilach. Zawsze starał się, żeby było jak najlepiej w szatni jak i na boisku.
- Jak wspominasz ten okres przygotowań do wyjazdu?
- Na testach chciałem wypaść jak najlepiej i osiągnąć jak najwyższy wynik. Dlatego przed wyjazdem zacząłem przygotowywać się fizycznie, intensywnie trenując. Oczywiście, znowu nie obyło się bez pomocy drugiej osoby. Był to Andrzej Adamczyk. Ten człowiek wspierał mnie pod każdym względem. Zawsze wszytko rozumie i umie mi pomóc. Jest dla mnie naprawdę jak brat. Zaproponował mi, żebym poszedł do pana Jabłońskiego - trenera w liceum w Nowym Targu. Jest to następny człowiek do podziwiania i szanowania za to, co robi. Pomógł mi się przygotować do tych testów. Przede wszystkim zapoznał z techniką wykonywania niektórych ćwiczeń. Przygotowywałem się też przede wszystkim biegowo. Gdybym nie miał w tamtych momentach przy sobie Andrzeja, naprawdę nie osiągnąłbym dobrego wyniku. Potrafił wstać razem ze mną o 6 rano i biec 14 km. Czy padał deszcz, czy świeciło słońce, on nigdy nie powiedział nie!
- Podczas twoich przygotowań zdarzył się podobno poważny wypadek?
- Tak. Było to dzień przed wyjazdem na testy. Mieliśmy trening jak w każdy czwartek, a że był to koniec sezonu, treningi były już luźne i bardzo przyjemne. Lecz ten okazał się dla mnie jednym z najgorszych. Graliśmy w piłkę nożną i jakoś niefortunnie zahaczyłem o nogę kolegi i skręciłem kostkę. Na początku myślałem, że nie jest to nic groźnego. Lecz gdy wróciłem do domu po treningu, wiedziałem, że jest coś nie tak. Kosta mocno napuchła. Nie chciałem nic mówić rodzicom, po kryjomu przyłożyłem lód i posmarowałem maścią. Nie spałem prawie całą noc, wiedziałem, że przez tę kontuzję mogę zniszczyć swoje marzenia. Gdy rano zobaczyłem swoją kostkę, byłem przerażony i całkiem załamany. Poszedłem do szkoły. Nie wiedziałem, co robić, co powiedzieć trenerowi. Lecz w końcu zebrałem się na odwagę i poszedłem do trenera do kancelarii. Gdy wchodziłem do środka, miałem świeczki w oczach, ponieważ myślałem, że jest po wszystkim. Powiedziałem mu, że raczej nie jedziemy, bo kostka wygląda nieciekawie. Lecz znowu nadeszła pomoc tym razem ze strony pani dyrektor Iwony Lesner. Od razu powiedziała, że mamy jechać do fizjoterapeuty. No i znalazła człowieka, który w 20 min postawił mnie na nogi. Bylem pod wrażeniem, że można coś takiego zrobić. Mój humor od razu się poprawił. Bylem bardzo szczęśliwy, że mogę jechać na testy do Gdańska.
- Jak czułeś się, gdy przyjechałeś do szkoły mistrzostwa sportowego?
- Było to naprawdę duże przeżycie. Ogromna liczba zawodników. Chyba 80 zawodników z całej Polski przyjechała do Gdańska. Miejsc w szkole tylko 14! Oczywiście, byłem zestresowany, ale to chyba normalne i naturalne. Pierwsze testy medyczne przeszedłem bez żadnego problemu. Drugi dzień to biegi na 60 i 300 m oraz test wydolnościowy Coopera. Po tym dniu naprawdę byłem z siebie zadowolony. Szczególnie z testu Coopera, ponieważ nie spodziewałem się, Ze po kontuzji dam radę przebiec 3 km w 12 min. Ale za to mogę podziękować Andrzejowi Adamczykowi, ponieważ on tutaj wykonał dużo pracy, poświęcił swój wolny czas, motywował mnie bardzo. Trzeci dzień polegał na pokazaniu swojej techniki gry. Dałem z siebie wszystko. Chciałem pokazać to, czego nauczył mnie pan Kazimierz Dygoń jak i trenerzy z kadry wojewódzkiej. Ale konkurencja była bardzo silna. Wiedziałem, że przy tylu zawodnikach z mocnych klubów w Polsce mogę się nie załapać. Na trybunach siedział i oglądał nasze występy trener z Wybrzeża Gdańsk pan Leszek Biernacki. Musiałem mu się spodobać, bo zaproponował mi grę w swoim klubie. Było to naprawdę dla mnie zaskakujące i bardzo miłe. Otwierało kolejną furtkę. Po kilku dniach dostałem od niego telefon z pytaniem, czy jestem zdecydowany, żeby grać w Wybrzeżu Gdańsk i chodzić do liceum sportowego. Była to bardzo trudna decyzja, ale należało coś postanowić. I tutaj znowu chciałbym podziękować panu Kazimierzowi Dygoniowi za wsparcie. Jeszcze raz wszystko przemyślałem i zdecydowałem, że jednak chcę dalej się rozwijać i grać w piłkę ręczną.
- Ciężko było opuścić Szaflary i wyjechać na drugi koniec Polski?
- Na początku wszystko wydawało się takie proste. Moim marzeniem było grać w piłkę ręczną. Podobno marzenia się spełniają. Dlatego tu przyjechałem. Ciężko było opuścić swoich najbliższych. Przecież w Szaflarach jest rodzina, są przyjaciele, koledzy… Gdy usłyszałem od moich rodziców, że odwiozą mnie do nowej szkoły, byłem naprawdę szczęśliwy. Jestem im wdzięczny za wszystko. Za każdą ich pomoc. Bo gdyby nie ich wsparcie, to teraz nie byłoby mnie tutaj, nie mógłbym rozwijać się jako piłkarz ręczny. Chciałbym także serdecznie podziękować pani, pani Agnieszko, za pomoc w zorganizowaniu wyjazdu moich rodziców i mnie tutaj do Gdańska.
- Jak wygląda każdy twój dzień?
- No, plan dnia jest bardzo napięty. Mieszkam w internacie (na szczęście na Przymorzu, blisko plaży). Pobudka jest o godz. 6.00, śniadanie o 6:30 i zaraz potem z torbą treningową i szkolnym plecakiem jedziemy autobusem w kierunku Żabianki do hali sportowej AWF. Treningi zaczynamy o 7:45. Prawie dwie godziny ciężkiej pracy, trener nigdy nie odpuszcza. O 9:30 kończymy, prysznic i wychodzimy do szkoły. Lekcje przeważnie trwają do godz. 16.00. Wracamy komunikacją miejską do internatu. Po drodze małe zakupy, czyli coś, o czym kiedyś nie miałem zbytnio pojęcia, wszystko przecież można było znaleźć w domowej lodówce : ) Odpoczywamy i oczywiście czas na naukę. Gdy jest ładna pogoda, można pojechać na rowerze na plażę lub do parku Reagana. Kolacja ok. 19.00. O godz. 21.00 musimy być w internacie. Mieszkam z trzema innymi kolegami z drużyny (dwóch z Krakowa!). Trzeba odrobić zadania, niekiedy zrobić pranie, posprzątać pokój. W sobotę mamy mecze ligowe, więc czas na dłuższy odpoczynek jest tylko w niedzielę. Naprawdę wydawało mi się, że będzie to wszystko prostsze. Ale tęsknota za domem, twarde treningi i brak najbliższych kolegów, rodziców sprawiają, że muszę sobie powtarzać w głowie: „Trzeba być twardym”. Ale z każdym dniem czuję się tu pewniej. Chcę grać w piłkę ręczną! Po to tu przyjechałem.
- Coś chciałbyś jeszcze powiedzieć?
- Tak. Na koniec chciałbym wszystkim podziękować za jakiekolwiek wsparcie. Moim kolegom z drużyny, trenerowi Kazimierzowi Dygoniowi, Andrzejowi Adamczykowi, nauczycielom ze szkoły w Szaflarach, pani dyrektor Iwonie Lesner, księżom i siostrom zakonnym z Szaflar, no i przede wszystkim moim rodzicom. Naprawdę bez tego wsparcia byłoby mi ciężko. Planuję przyjechać 25 września do domu na parę dni. Proszę mi wierzyć, że myślę teraz tylko o tym, już nie mogę się doczekać!!! Następny wyjazd do domu pewnie dopiero na Święta Bożego Narodzenia.
Rozmawiała Agnieszka Zając
galeria zdjeć
dodaj komentarz
Komentarz:*
Autor:*
E-mail:
komentarze
24.09.2014 10:11Andrzej Adamczyk
do AAA. Trzeba jeszcze znać znaczenie słów jakie się używa i nie wstydzić się ich. Jeśli postawa Wojtka to "gwiazdorzenie" to życzyłbym sobie aby wszyscy tak "gwiazdorzyli". AAA nie widziałeś/łaś ani jednej chwili morderczego treningu i tysięcy wyrzeczeń jakie wymaga ten sport. To co Wojtek przeszedł pracując sam w głowie by Ci się nie zmieściło. AAA masz jakiś problem ze sobą i tyle. A Jeśli nie wstydzisz się swoich słów to podpisz komentarz a może wtedy błyśniesz choć na chwilę cechą którą Wojtek na 100% bije Cie na głowę. Wojtuś trzymaj się świata wartości, który jest Twoim "kręgosłupem", a wszystko będzie tak jak ma być. Powodzenia i "TRZEBA BYĆ TWARDYM !!!"
22.09.2014 21:59Joanna
Wspaniały chłopak!!!!!! Wie od dawna czego chce i dąży do tego. Wszystko co osiągnął zawdzięcza przede wszystkim sobie. Cudownie, że ma wspaniałą rodzinę która Go w tym wspierała i że trafił na ludzi którzy mu pomogli bo zasługiwał na to z całego serca. Przy tym wszystkim skromny i wrażliwy. Trzymam za niego kciuki i życzę wszystkiego naj, naj ..... Myślę, że rodzi się wielki talent. Życzę powodzenia i samych sukcesów !!!!!!
P.s Żal mi AAA od komentarza cyt." gwiazdorzy chłopak" jego życie musi być kiepskie i smutne, że zionie taką nienawiścią!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
21.09.2014 21:30ZZZ
Do AAA...
"Gwiazdorz" i ty, ale trzeba mieć czym. Masz kompleksy?
21.09.2014 19:31AAA
Gwiazdorzy chłopak

20.09.2014 16:38PS
Powodzenia Wojtek